Brytyjski gitarzysta, wokalista i autor tekstów znany z roli głównego wokalisty Nothing But Thieves, wyrusza w nową przygodę pod pseudonimem Man-Made Sunshine.
Dzieciństwo w Essex
Urodzony w czasie Świąt (26 grudnia 1992 roku) Conor Mason dorastał w Rayleigh w hrabstwie Essex. Podchodzi z muzykalnej rodziny — jego ojciec, wokalista blues-gospel śpiewał w lokalnym kościele, w wyniku czego Conor wcześnie rozpoczął karierę muzyczną. Już w wieku 8 lat Conor zaczął uczęszczać na lekcje gry na fortepianie. W domu wciąż słyszał takich artystów, jak B.B. King czy Sam Cooke. Jedną z jego największych inspiracji był Jeff Buckley, z którym mocno utożsamia się wokalnie.
W grupie raźniej
W 2012 roku Conor założył zespół Nothing But Thieves razem z gitarzystą Joe Langridge-Brownem, gitarzystą Domem Craikiem, basistą Philipem Blakiem i perkusistą Jamesem Pricem. Chłopaki spotkali się w Southend Essex, gdzie razem z Joe i Domem uczęszczali do tej samej szkoły. Conor żartobliwie wspomina, że był szkolnym dozorcą, podczas gdy Joe był nauczycielem — pisał równania na tablicy ogłoszeń przed salami lekcyjnymi, które później rozwiązywał Conor. Joe kazał mu porozmawiać o swoich problemach emocjonalnych z Domem (wówczas „psychiatrą”). W końcu chłopaki założyli zespół.
Po ukończeniu szkoły średniej trójka kontynuowała swoją działalność, a po jakimś czasie zaprosiła też do współpracy jeszcze dwóch szkolnych kolegów. Razem tworzyli grupę Nothing But Thieves, której brzmienie pozwala nie spać całymi nocami, i które zna każdy fan muzyki eksperymentalnej. Zespół gra energetyczną muzykę rockową z domieszką szybkiego popu.
Pierwszy singiel grupy „Itch” zdobył liczne wyróżnienia w Wielkiej Brytanii. Od tamtej pory zespół wydał trzy złote i srebrne albumy. Z każdym kolejnym wydawnictwem przekraczał kolejne granice. Nothing But Thieves gościł już na wszystkich najpopularniejszych europejskich festiwalach i arenach. Jest też stałym bywalcem polskich scen — w tym roku odwiedził Warszawę, a w sierpniu 2017 roku wystąpił przed 500 tysiącami fanów na Przystanku Woodstock.
Muzyczna dojrzałość
Z każdym kolejnym wydawnictwem, Conor Mason z zespołem stawali się dojrzalsi i coraz bardziej świadomi kierunku, w którym chcą podążać. Widać było również więcej pewności siebie, co przełożyło się na udane eksperymenty i, jak ujął to sam Conor, „kreatywną wyrozumiałość”. Fani kwintetu z Essex pokochali szaleństwo, dzikość i agresję, którą mają w sobie muzycy, oraz docenili ich wolność w tworzeniu interesującej i świeżej muzyki, nie zawsze zbudowanej z oczywistych połączeń i inspiracji. Dojrzałość muzyczna i pewność siebie, którą przez lata budował Conor, pozwoliły mu postawić kolejny krok — tym razem samodzielny. Dla artysty, który przyznaje, że pisze i tworzy dosłownie wszędzie i nieprzerwanie, ruch ten był nieunikniony.
Man-Made Sunshine
„Zacząłem od pytania «Man-Made Sunshine» – czy jestem w stanie go znaleźć i stworzyć, czy to on jest stworzony dla mnie?”, wyjaśnia Conor. Jak mówi, „projekt skupia się na wewnętrznym rozwoju – udałem się do trudnych miejsc, aby pokonać ból straty, skupiłem się na myślach i uczuciach związanych ze śmiercią, smutkiem innych i moim starym ja”. Projekt Man-Made Sunshine powstał podczas lockdownu. To odkrycie samego siebie w bardzo osobistym projekcie muzycznym, który łączy elementy alt-indie, psychopopu i elektroniki w eksperymentalny, świeży, nowy dźwięk.
Tak delikatny, że niemalże kruchy debiutancki utwór „Life’s Gonna Kill You (If You Let It)” pokazuje surowe emocje dzięki potężnemu wokalowi i intymnemu, awangardowemu brzmieniu. Tekst piosenki skupia się wokół odnalezienia miłości do samego siebie i siły, która przypomni Conorowi, aby się nie poddawać. To także kwintesencja „przetrwania samego siebie — najciemniejszych, najbardziej samotnych chwil, do których możesz dotrzeć w swoim umyśle”.
Conor otwarcie mówi o swoich zmaganiach. „Sposób, w jaki przeżyłem, polegał na najczystszej miłości i połączeniu z najlepszym przyjacielem cierpiącym na tę samą chorobę. Umiejętność trzymania się razem i utrzymywania się na powierzchni ostatecznie dała nam obojgu cenną lekcję życia…, że miłość może naprawdę triumfować nad wszystkim. Choć brzmi to banalnie, to uczucie nie wymagało wyjaśnienia. To z kolei pomogło nam spojrzeć w głąb i powoli znaleźć miłość do samych siebie, której przez cały ten czas nam brakowało”.
Artystyczna dusza
Conor od najmłodszych lat wręcz kąpie się w sztuce. Kontynuując naukę w szkole średniej w Essex śpiewał w szkolnym chórze. Dostał też możliwość udziału w bezpłatnych lekcjach gry na instrumencie. „Wszyscy zapisywali się na lekcje gry na trąbce lub gitarze. Pomyślałem więc: cóż, dlaczego nie wziąć lekcji śpiewu? Przecież to nic nie kosztuje!”, wspomina. „To tam nauczono mnie prawidłowego oddychania, uczenia się głosu i kontrolowania go. Później już kontynuowałem naukę we własnym zakresie”, mówi, bo na lekcje uczęszczał przez jakieś 3 lata.
Do dziś sztuka odgrywa dużą rolę w życiu Conora. Odnajduje się we wszystkich piosenkach, które gra, także tych napisanych przez kolegę z zespołu NTB, Joego. Szczególnie bliska jest „Broken Machine”, z której tekstem dotyczącym zdrowia psychicznego utożsamia się. Jak wyjaśnia Conor, od pewnych walk nie da się uciec — uczymy się jednak z nimi żyć. Poza tym, Conor uwielbia scrapbookową grafikę albumową. Jedną z jego ulubionych okładek jest „Purple Rain” Prince’a, którą uważa za uderzającą niczym film.