Kiedy Robert Cichy zaproponował mi udział w projekcie Spacer po Warszawie, ucieszyłam się, bo choć pochodzę z Koszalina, w Warszawie spędziłam większość mojego życia i czuje się tu jak w swoim mieście. Po drugie bardzo lubię spacerować po Warszawie, odkrywać jej nieznane zaułki, których ma ciągle dużo do zaoferowania jako bardzo różnorodna, pełna kontrastów i buzująca od historii metropolia. Kiedy jednak usłyszałam, że ulicą, o której mam stworzyć piosenkę, jest Grzybowska, na początku mina mi zrzedła. To trudne zadanie. Grzybowska nie jest malowniczą uliczką ani zabytkowym traktem. Cóż można o niej napisać? Jak ją opiewać w piosence? Tym bardziej że kojarzy się z tragiczną historią wojenną. To przecież tutaj biegł mur warszawskiego getta. Dziś z kolei pełno tu nowoczesnych budynków, wieżowców, banków-motywów mało piosenkowy. Uznałam jednak, że może właśnie dlatego, że to tak mało piosenkowe, skupię się na tej nowoczesnej odsłonie Grzybowskiej. Że chcę mówić o tym, co dzisiaj, choć uważni słuchacze i słuchaczki mogą doszukać się w moim tekście także nawiązań historycznych. A żeby dodać trochę surrealizmu, który bardzo lubię w piosenkach, pomyślałam, że uczynię podmiotem lirycznym wieżowiec, drapacz chmur, szklany biurowiec, jeden z tych symboli Grzybowskiej i w ogóle całej współczesnej Warszawy.