Właśnie odbyłem siedem dni prób, ruszyłem w trasę po Wielkiej Brytanii, a potem przez dwa tygodnie pisałem piosenki, każdego dnia harując – i tak przez wiele miesięcy. Kiedy ci nade mną chcieli przyjrzeć się piosenkom, w które włożyłem całe moje serce, całkowicie się pogubiłem. Naprawdę myślałem wtedy, że będę musiał pożegnać się z muzyką. Czułem się fatalnie. Rozgniewałem się. Mocno słychać to w «Burn». W wielu branżach, także w przemyśle muzycznym, możesz dać z siebie wszystko i poświęcić dla pracy każdy aspekt swojego życia, a i tak… to nigdy nie wystarczy.
Ich pasja do tego wszystkiego na nowo rozpaliła we mnie coś, czego zdawałem się nie zauważyć, że straciłem – były to ekscytacja, miłość i radość z próbowania zupełnie nowych rzeczy.
Tego dnia, kiedy napisałem «Burn», pomyślałem sobie: pieprzyć wszystkich, mam tego dość”, wspomina Tom. „Wyrzuciłem cały album i zdecydowałem się wrócić do tworzenia piosenek, które kocham. Piosenek, od których jeżą mi się włosy na głowie. Piosenek, od których w oku kręci mi się łza. Piosenek, które naprawdę coś dla mnie znaczą.
Umarłbym za te piosenki. Czuję się tak po raz pierwszy od dłuższego czasu. Czasem musisz zignorować to, czego wszyscy od ciebie chcą, musisz być swoim własnym wsparciem.