Już dziś premiera czwartego albumu brytyjskiego artysty, „monsters”. Płyta jest już dostępna na CD i LP w sklepach oraz w wersji cyfrowej
Z dala od zgiełku jego sukcesów – trzech albumów z pierwszej piątki w Wielkiej Brytanii, w tym platynowej płyty „Long Way Down”, dwóch top 10 singli i nagrody Brit w 2013 roku – jest jedna rzecz, która zawsze trzymała Toma Odella na ziemi: pisanie piosenek. Jako klasyczny tekściarz w stylu Eltona Johna, Odell bardziej niż kiedykolwiek polegał na swojej pasji przy tworzeniu popowego i emocjonalnie uzdrawiającego albumu „monsters”.
Zaczerpnięta z nowej płyty piosenka „over you yet” opłakuje zakończony związek, po którym artysta boleśnie nie może się pozbierać. Choć jego muzyka chwilami bywa ciężka, jest w niej lekkość, która oznacza, że Odell potrafi wykonać największą sztuczkę popu – ukryć smutek w radosnej melodii. Utwór jest subtelnie objęty jego nowo odkrytą miłością do elektronicznego popu DIY z melancholijną produkcją opartą na bitach.
Po mrocznym okresie problemów ze zdrowiem psychicznym, które prześladowały większość jego 2018 i 2019 roku, Odell przelał swoje uczucia w nową muzykę. Płyta porusza tematykę od zaburzeń lękowych, przez toksyczą męskość, do kapitalizmu i polityki. To 16-ścieżkowe dzieło wydaje się być zarówno odważnym, kreatywnym odrodzeniem, jak i wykorzystaniem znanych nam już silnych stron artysty. Wszystko to znajduje się w otwierającej piosence, „numb”, która rozpoczyna się nieozdobionym wokalem Odella i fortepianem. „Trzymam rękę nad płomieniem, aby zobaczyć, czy mogę poczuć ból”, śpiewa Tom, zanim elektroniczne bity okryją piosenkę lepkim smutkiem.
„Pisałem piosenki tak, jak zawsze, ale dopiero, gdy zacząłem pisać o rzeczach, które przyczyniały się do moich problemów ze zdrowiem psychicznym, poczułem, że tworzy się z tego płyta”, mówi o pierwszym albumie od wydanego w 2018 roku rockowego „Jubilee Road”. Produkcja rozpoczęła się w maju 2019, a zakończyła się w domowym studiu Odella między zeszłorocznymi lockdownami. Tematyczny punkt zwrotny powstał jako singiel „monster”, który chwyta „numb” za atramentową melasę, aby się z nią zmierzyć. Refren („jesteś tylko potworem, którego się nie boję”) początkowo był zainspirowany przez Donalda Trumpa, a dokładniej przez klimatyczną aktywistkę Gretę Thunberg, który wpatrywała się w niego na Szczycie Klimatycznym ONZ w 2019 roku. Piosenka wkrótce przekształciła się w coś bardziej abstrakcyjnego, mantrę samopomocy dla ciągłej walki Odella z zaburzeniami lękowymi. „Chodzi o to, żeby powiedzieć sobie, że to, co czuję, nie jest prawdziwe”, wyznaje artysta. „Zawsze zdarzało się to w łazienkach – byłem gdzieś poza domem, szedłem do łazienki, a moje serce jechało z prędkością miliona mil na godzinę i czułem, że zaraz się załamię, więc próbowałem sobie wmówić, że wszystko jest w porządku. Że to minie. Że to stan umysłu”.
Tom Odell pracuje jako muzyk, odkąd skończył 21 lat, a jego samodzielnie napisany debiutancki album „Long Way Down” dotarł do pierwszego miejsca w UK. Od tego czasu zdobył ponad 2,6 miliarda odtworzeń oraz liczne nagrody. Teraz, w wieku 30 lat, rozumie, że tornado wokół jego debiutu zapoczątkowało etykę pracy, która ostatecznie stała się obsesją. Osiągnęła ona apogeum we wrześniu 2019 roku, kiedy Odell, świeżo po trasie koncertowej „Jubilee Road”, udał się prosto do Los Angeles, aby rozpocząć pisanie kolejnego albumu. „Wtedy ten chroniczny niepokój, z którym zmagałem się przez kilka lat, tylko się pogorszył – byłem bardzo samotny, piłem zbyt dużo i zrobiło się naprawdę źle”. Wspominając te chwile, Tom bierze głęboki oddech. „Codziennie brałem Valium, aby spróbować i nie mieć ataku paniki. Widywałem wielu psychologów”. Artysta wcześniej planował polecieć do Nashville, aby pracować z producentem Mikem Elizondo (Fiona Apple, Twenty One Pilots), ale szybko odwołał wyjazd po tym, jak obudził się pewnego ranka i, jak mówi, „nie mógł już tworzyć muzyki”. Wiedział, że coś musi się zmienić. „To było tak, jakby miało wydarzyć się coś strasznego”, wzdycha. „Siedziałem na plaży w Santa Monice, patrzyłem na samoloty startujące z LAX i marzyłem o tym, żeby być w jednym z nich”. W końcu powrócił do kraju, udał się prosto do domu rodziców i stopniowo wracał do lepszego stanu. „Wtedy zacząłem pisać te piosenki”.
Powoli, ale pewnym krokiem, Odell przekształcił swoje doświadczenie w nowy album. Zdał sobie również sprawę, że szersze horyzonty liryczne wymagają muzycznej ekspansji. Utwory, skłaniające się do bardziej elektronicznego, sypialnianego popu, powstały wspólnie z tekściarzem Lauriem Blundellem i producentem Milesem Jamesem. Muzyka w tym stylu nie zawsze jednak była obiektem jego zainteresowań. „Naprawdę kręciłem nosem na wszystko, co zostało stworzone na komputerze”, śmieje się. „Po prostu nie lubiłem muzyki pop. Po części był to mój problem, a część wynikała z tego, że muzyka pop nie była tak dobra cztery czy pięć lat temu – teraz jest interesująca. Słyszę tematy liryczne, których wcześniej nikt nie poruszał w muzyce pop. Czułem się, jakbym został wciągnięty w ten ogień”. Nowo odkryta miłość do samodzielnie tworzonego popu współbrzmiała z nadejściem pandemii, a piosenki stworzono przy pomocy instrumentów, które akurat znajdowały pod ręką. Było to posunięcie oparte zarówno na konieczności, jak i chęci poszukiwania nowych dźwięków. Niesamowite syntezatory i trzeszczące rytmy wzmacniają namiętny krzyk „fighting fire with fire” („mam dość białych mesjaszy”), podczas gdy „money”, zbudowany wokół napędzającego rytmu wypełnionego echem uderzeń i metalicznej perkusji, krytykuje obsesję społeczeństwa na punkcie kapitalizmu, jednocześnie wskazując palcem na odbicie w lustrze. Zainspirowany pejzażami dźwiękowymi eksperymentalnego muzyka Miki Levi, „numb” prezentuje syntetyczne tekstury pieczołowicie połączone z akustycznymi zawijasami. „Powiedziałbym, że był okres, zanim wszystko się rozwiało w LA, kiedy byłem po prostu odłączony od świata”, mówi o lirycznej inspiracji „numb”. „Czułem, że ugrzęzłem, zaczynałem tracić poczucie lekkości”.
Utwory „fighting fire with fire”, „numb” i „monster” dotykają również idei dotyczących wszechobecnej toksycznej męskości i jej wpływu na problemy z wizerunkiem ciała. „Podoba mi się, że refren «monster» śpiewam do siebie – o obrazie ciała i poczuciu, że nigdy nie jestem wystarczający. Patrzysz w lustro i czujesz, że «jesteś tylko potworem». To chwile niskiej samooceny, które wszyscy miewamy”. Temat ten przenika również singiel „lose you again”, delikatną, łamiącą serce balladę opowiadającą o skończonym związku, pełną stoicyzmu niemalże wylewającego się z mężczyzn, którzy boją się okazywać swoje uczucia. Odell dalej ukrywa smutek w radosnej melodii popowego utworu „me and my friends”, zainspirowanego przez spotkaną w LA osobę w kryzysie bezdomności, która zwróciła mu uwagę na jego protekcjonalną potrzebę pomocy.
Wraz z jego nowym brzmieniem, grono fanów Toma Odella wciąż rośnie. Od początku roku zyskał ponad 2 miliony nowych miesięcznych słuchaczy, przy czym dwie trzecie jego odbiorców ma mniej niż 25 lat. Pomimo tego, że dołączył do TikTok-owej społeczności stosunkowo niedawno, jego filmiki obejrzano ponad 15 milionów razy, a pierwszy singiel „Another Love” przeżył drugą młodość wśród nowego pokolenia, stając się viralowym hitem i ponownie wchodząc na brytyjskie listy przebojów.
Tom Odell stworzył płytę, która jest wolna od oczekiwań. Wolna od wyobrażeń innych o tym, kim jest jako artysta. Chociaż to ciemność go zainspirowała, udało mu się przekształcić ją w wielowarstwowy, naginający gatunki popowy album, pełen światła i nadziei, nawet w najdziwniejszych czasach. „monsters” stanowi początek drugiego rozdziału muzycznej drogi artysty. „Czuję, że będę to robił tak długo, jak będę mógł”, uśmiecha się Odell. „Czuję też, że robię to z właściwych powodów – ponieważ uwielbiam tworzyć muzykę. Czuję, że mam coś do powiedzenia i jestem dobry w tym, co teraz robię”.
Lista utworów „monsters”:
1. numb
2. over you yet
3. noise
4. money
5. tears that never dry
6. monster v.2
7. lockdown
8. lose you again
9. fighting fire with fire
10. problems
11. me and my friends
12. country star
13. by this time tomorrow
14. streets of heaven
15. don’t be afraid of the dark
16. monster v.1