Trwa sezon girl in red. 23-letnia Marie Ulven Ringheim kilka lat temu podbiła serca nieheteronormatywnych dziewczyn z całego świata i stała się prawdziwą ikoną jesieni. Przybliżamy postać norweskiej wokalistki, autorki tekstów i producentki, która ma jeszcze sporo do zaoferowania!
W norweskiej bańce
Marie po raz pierwszy spróbowała swoich sił na scenie w wieku 6 lat, jednak — zjedzona przez tremę — prędko z niej uciekła. Pasję do muzyki, którą zechciała podzielić się ze światem, zawdzięcza dziadkowi, który wręczył jej pierwszą gitarę pod choinkę. Wychowując się na mediach takich jak „Charlie” (książka i film Stephena Chbosky’ego) czy serial „Glee” (2009-2015), nawet nie przypuszczała, że świat poza granicami Norwegii może być nieprzyjazny osobom LGBTQ+. W wieku 16 lat po prostu powiedziała mamie, że zakochała się w dziewczynie. We własnym pokoju stworzyła jeden z największych przebojów, „i wanna be your girlfriend”.
Dziewczyna w czerwieni
Projekt „girl in red” wystartował około 2016 roku na Soundcloudzie. Wówczas Marie publikowała jeszcze jako Lydia X, tworząc takie piosenki jak „you used me for my love” czy „will she come back”. Pewnego razu zauroczyła ją dziewczyna w czerwonym swetrze, którą tak samo nazwała w swoim telefonie. Kilka miesięcy później sama kupiła podobny golf. Zrobione w szkolnej łazience selfie podpisała właśnie „girl in red”. Rozmyślała akurat nad swoim artystycznym pseudonimem, kiedy zrozumiała, że to jest to. Wtedy Marie jeszcze nie podejrzewała, że wkrótce stanie się ikoną damsko-damskich relacji, a młode lesbijki i inne queerowe safonki z utęsknieniem będą wzdychać do dziewczyn, zastanawiając się: „czy możliwe, że ona też słucha girl in red…?”.
Oh, Hannah, don’t look away!
Początkowo Marie miała zaledwie kilkuset obserwujących, ale to wystarczyło, by podążać za marzeniem. Jej przebój „i wanna be your girlfriend” zrobił furorę na platformie, dlatego wkrótce udostępniono go także na YouTubie. Nieskrępowana w swojej queerowości piosenka przedstawia odwieczną historię nieodwzajemnionej miłości, opowiedzianą przez młodą dziewczynę zakochaną w przyjaciółce. Ten surowy utwór był zaledwie początkiem jej podróży i nadal bije rekordy w streamingu, licząc już prawie 350 milionów odtworzeń na Spotify. Fanki szybko doceniły wszechstronność Marie — nie tylko idealnie odwzorowała ich uczucia, ale i samodzielnie tworzyła swoją muzykę. Doskonale poznała rzemiosło budowania piosenek od podstaw, a jej sposób opowiadania historii jest naprawdę uzależniający.
Pierwsze rozdziały szczerej historii
W ciągu następnych lat girl in red wydała dwie EP-ki „chapter 1” (2018) i „chapter 2” (2019). Zdobyła także swoją pierwszą nagrodę w kategorii „Norwegian Newcomer of the Year” na rozdaniu nagród GAFFA 2018 i wyruszyła w pierwszą trasę koncertową po Ameryce Północnej jako support Conana Graya. girl in red nie owija w bawełnę — poza sercem, Marie skupia się w swoich tekstach na swoim zdrowiu psychicznym. Jej piosenki takie jak „summer depression” czy „bad idea!” to już klasyki. Nie ma tu metafor i ozdobnych analogii. Szczegółowo opisuje swoje najskrytsze demony i konflikty, z którymi się zmaga. Mimo wszytko, nie uważa się za wzór do naśladowania, bo na pierwszym miejscu zawsze będzie dla niej po prostu muzyka. Marie ucieka od zgiełku tworząc na farmie swojej babci, gdzie 04:00 rano szybko zmienia się w godzinę 16:00.
Nie każdy ma za fankę Taylor Swift
W 2021 roku jej świeżo wydany debiutancki album „if i could make it go quiet” zyskał uznanie samej Taylor Swift. „Cały album na zapętleniu — okej, wszyscy rzućcie wszystko co robicie i wspierajcie, streamujcie i kupujcie ten album, bo jest spektakularny. Gratulacje, girl in red!”, napisała artystka, która dziś bije wszystkie rekordy. „To było szalone”, wspominała debiutantka w rozmowie z „Variety”. „Płakałam przez jakąś godzinę. Byłam pijana, ponieważ miałam imprezę z okazji wydania albumu, a potem trochę rozmawiałyśmy. Myślę, że jest niesamowitą artystką, jestem jej ogromną fanką”. W swoim studio trzyma dziś list, który otrzymała wtedy od Taylor: „pachniał jak ona! Namalowała dwa obrazy, na których umieściła moje teksty… to wszystko jest teraz oprawione w ramkę”.
Fenomen 2022 roku
Taylor Swift należy do jej wymarzonych artystów, z którymi chciałaby współpracować, podobnie jak Lana Del Rey oraz ich wspólny producent Jack Antonoff. Marzy jej się też współpraca z Post Malone. Nie ukrywa jednak, że najważniejsze to spotkać kogoś, z kim dogada się na kreatywnym poziomie — tak też powstało „Serotonin”, które stworzyła z Finneasem. W tym roku Billie Eilish zaskoczyła ją nagrodą Spellemannprisen, norweskim odpowiednikiem Grammy. W czerwcu Marie wystąpiła przed Billie w Londynie podczas jej trasy Happier Than Ever Tour.
Sezon girl in red nigdy się nie kończy
Chociaż październik nie każdego pobłogosławił jesienną miłością, a listopad jest trochę na pograniczu pór roku, to sezon na girl in red wciąż trwa. Nawet, jeśli bardziej niż z „we fell in love in october” utożsamiacie się z tegorocznym sequelem „October Passed Me By”, pozostaje jeszcze grudzień.
W 2020 roku artystka podzieliła się wzruszającym świątecznym kawałkiem „two queens in a king sized bed”. To idealny soundtrack na zakończenie 2022 roku — w ciągu ostatnich kilku miesięcy girl in red objechała całe Stany Zjednoczone i Europę oraz dała występy na największych festiwalach, takich jak Coachella, Lollapalooza i Glastonbury. Nie bez powodu jest więc dumna z tego, gdzie dziś jest. W tworzeniu następnych hitów będzie towarzyszyć jej berneński pies pasterski, Luna. Nawet, gdy znów ktoś złamie jej serce.