Jeden z największych produktów eksportowych Wielkiej Brytanii od czasu debiutanckiego singla „Run To You” wydanego w 2017 roku – Tom Gregory – wszedł w 2023 rok pod skrzydłami Sony Music. Trudno znaleźć kogoś, kto nie słyszał żadnej z jego piosenek, ale czy wiecie, z kim w ogóle macie do czynienia?
The Voice of Tom Gregory
Nieśmiały nastolatek z Blackpool w północnej Anglii przez długi czas nie chwalił się swoim talentem. Słuchał płyt swojego taty (jego szczególną uwagę przykuli James Taylor i George Benson) i pisał piosenki we własnym pokoju. Wszystko zmieniło się, gdy ojciec zapisał go na przesłuchanie do „The Voice UK”. W 2012 Tom przeszedł do rundy przesłuchań na żywo, a tam… nikt się nie odwrócił. „Myślałem, że to koniec świata”, śmieje się. Był przekonany, że to jego jedyna szansa na sukces. „Byłem wystarczająco bystry, by wiedzieć, że ludzie z Fleetwood nie zostają gwiazdami popu. Mają takie same szanse jak zostać astronautami”. Czas pokazał, że szanse są jednak spore, a jurorzy z pewnością żałują dziś swojej decyzji!
Może zmiana planów?
Po powrocie do domu Tom zmagał się ze stanami depresyjnymi. Świetną ucieczką okazała się być muzyka – sięgnął po gitarę akustyczną, spróbował swoich sił w zespole Kiings oraz w produkcji (zajmował się nią tydzień), a nawet podjął się aktorstwa, z którego szybko zrezygnował. Nigdy jednak nie chciał się poddać. „Kiedy napotykam zamknięte drzwi, pukam dalej. Jeśli nie są otwarte, po prostu je wywarzam”, mówi. Dziś poza muzyką pochłaniają go także piłka nożna, podcasty, socjologia i zdrowie psychiczne i fizyczne, o których z chęcią opowiada. Wszystko w wyluzowanej atmosferze, najlepiej przy gyrosie i piwie!
Po pierwsze – szczerość
Dziś Tom wie, że nastoletnie zmagania ze znalezieniem własnej ścieżki utrudniły jego ADHD i napady depresji. Mówi o nich bez wstydu, inspirując neuroróżnorodną społeczność do walki o swoje zdrowie oraz marzenia. Jego muzyka nie tylko jest przepełniona szczerością, ale i poczuciem nadziei, która doprowadziła go tu, gdzie jest teraz. Jego motto to typowe dla Blackpool powiedzenie „worse things have happened at sea” – zdarzały się gorsze rzeczy, więc głowa do góry! Autentyczne teksty w połączeniu z energetycznym, chwytliwym brzmieniem natychmiast wprawiają słuchaczy w dobry nastrój. Tom ma tylko jedną zasadę: w jego piosenkach są prawdziwe instrumenty.
Po trupach do celu
W 2008 roku, gdy rodzina Toma nie miała zbyt wielu pieniędzy, chłopak zwędził ze szkoły gitarę. To właśnie ona posłużyła mu do napisania największych hitów. Choć trochę żałował kradzieży, dobrze wie, że zmieniła jego życie. Kilka lat później, podczas pobytu w Niemczech, za namową brata kolegi wrzucił swoje piosenki na Soundcloud. Tam przykuł uwagę wytwórni z Hamburga oraz producenta Matta Jamesa z M22. Okazało się, że tak naprawdę są sąsiadami: „Nie mogłem w to uwierzyć. Mogli znaleźć mi każdego producenta, a sparowali mnie z gościem, który mieszkał 5 minut ode mnie!”, wspomina Tom. To był strzał w dziesiątkę – razem z Frankiem Sandersem napisali „Fingertips” oraz inne piosenki z debiutanckiego krążka.
Produktywnie spędzony czas w zamknięciu
Tom może pochwalić się nietypowym dorobkiem: obie z jego dotychczasowych płyt zostały wydane podczas pandemii. Singiel „Fingertips” od razu zajął 1. miejsce w Niemczech i zdobył złote i platynowe certyfikaty. Po podjęciu się współpracy z niemieckim duetem producenckim VIZE nad „Never Let Me Down”, kawałek natychmiast pokrył się platyną. Sukces debiutanckiego krążka „Heaven In A World So Cold” (2020) kontynuował w 2021 roku z drugim wydawnictwem, „Things I Can’t Say Out Loud”, na którym znalazło się wiele przebojowych singli. „Moim marzeniem zawsze było granie na dużych scenach festiwalowych, ale początki mojego sukcesu pokryły się z pandemią, więc nie miałem okazji grać na żywo”, mówi Tom. Na początku 2020 roku dał więc show w ramach Domowego Grania dla słuchaczy Radia ESKA. I to w biało-czerwonym szaliku, który kupił w Krakowie! W maju udzielił także świetnego wywiadu dla Soundrive (https://soundrive.pl/pl/article/2752/tom-gregory-w-branzy-muzycznej-nikt-nie-ma-pojecia-co-wlasciwie-robi) .
Jasny cel
Muzyka Toma Gregory’ego poruszyła już wiele serc, ale to nie liczby są dla niego najważniejsze.
„Chcę, żeby ludzie znali moją muzykę i wiedzieli, kto za nią stoi”, mówi. „Wolałabym, żeby milion ludzi kochało mnie za to, kim jestem i milion mnie nie lubiło, niż żeby dwa miliony były wobec mnie obojętne. Chcę, aby ludzie odczuwali przy mojej muzyce pewne emocje, nawet jeśli historia stojąca za piosenką nie miała dla mnie tego samego znaczenia, kiedy ją pisałem”.
Kilka lat temu spytany o wymarzoną współpracę, odpowiadał bez chwili zastanowienia: Ryan Tedder z OneRepublic. Dziś szykuje się do trasy u boku zespołu. Kolejne marzenie na liście to w pełni wyprzedana trasa koncertowa.
2023 należy do niego
W kwietniu ukazał się „Never Look Back” zapowiadający trzeci krążek artysty. Klip to dosłowne spojrzenie wstecz – Tom powrócił do Blackpool, rodzinnego miasta z widokiem na Morze Irlandzkie na północno-zachodnim wybrzeżu Anglii. W wyreżyserowanym przez Ozzy’ego Pullina teledysku możemy zobaczyć rodowitych mieszkańców. Wkrótce Tom wróci też do koncertowania – latem wystąpi jako support OneRepublic oraz podbije kilka europejskich festiwali. Własną trasę (z Picture This w ramach supportu) zaplanował na jesień. Po serii odwołanych koncertów przez pandemię, 17 listopada Tom nareszcie pojawi się w warszawskim klubie Niebo. Bilety wciąż są w sprzedaży (https://www.eventim.pl/noapp/event/16816378/?affiliate=FK0).